Bezpieczna przystań
Melodramat
Opis filmu:
Do małego miasteczka w Północnej Karolinie przyjeżdża tajemnicza kobieta o imieniu Katie. Jest młoda i atrakcyjna, ale wiedzie życie pustelniczki. Wycofana, cicha, stroni od kontaktów towarzyskich, pozostaje na uboczu miejscowej społeczności. Pewnego dnia los stawia na jej drodze właściciela małego sklepiku. Alex jest wdowcem, samotnie wychowującym dwójkę dzieci. Pojawia się nić sympatii, Katie powoli zaczyna wpuszczać Alexa do swojego świata. I wtedy pojawia się widmo upiornej przeszłości.
Melodramat
Opis filmu:
Do małego miasteczka w Północnej Karolinie przyjeżdża tajemnicza kobieta o imieniu Katie. Jest młoda i atrakcyjna, ale wiedzie życie pustelniczki. Wycofana, cicha, stroni od kontaktów towarzyskich, pozostaje na uboczu miejscowej społeczności. Pewnego dnia los stawia na jej drodze właściciela małego sklepiku. Alex jest wdowcem, samotnie wychowującym dwójkę dzieci. Pojawia się nić sympatii, Katie powoli zaczyna wpuszczać Alexa do swojego świata. I wtedy pojawia się widmo upiornej przeszłości.
Recenzja
Nicholas Sparks należy do twórców, którzy zwyczajowo zostają zmiażdżeni przez krytykę, ale mają stałe grono czytelników, a w tym wypadku raczej czytelniczek, chętnie sięgających po kolejne romantyczne historie pióra twórcy „Pamiętnika". Popularność pisarza Hollywood przekuwa w finansowe sukcesy filmowe. Większość powieści Sparksa została bowiem przeniesiona na ekran i podobnie jak książki – mocno skrytykowana przez recenzentów. Następna w kolejce jest „Bezpieczna przystań", typowy romans z udziałem nieopatrzonych Julianne Hough i Josha Duhamela.
„Bezpieczną przystań" nakręcił Lasse Hallström, co powinno być dobrą informacją dla fanów Sparksa, ponieważ reżyser podejmował się już zadania przeniesienia innej książki pisarza na ekran. „Wciąż ją kocham" spełniało wymogi gatunku: było dramatycznie, romantycznie i łzawie, a aktorzy, czyli Channing Tatum i Amanda Seyfried, śliczni i stworzeni dla siebie. Z kolei zwolennicy samego Hallströma mogą poczuć się zawiedzeni. Reżyser regularnie pokazuje swoimi filmami, że miewa lepsze i gorsze dni, bo o ile „Bezpieczna przystań" to przyjemne, choć banalne kino i niewątpliwie zdobędzie serca wielu romantyczek, to ma się nijak do „Wbrew regułom", „Kronik portowych", „Czekolady", a nawet ostatnich „Połowu szczęścia w Jemenie" i „Hipnotyzera". W kolejnej ekranizacji Sparksa Hallström robi to, co przychodzi mu najłatwiej: kreuje obraz małomiasteczkowej codzienności i na tym tle buduje przewidywalną historię miłosną z dramatem w tle.
Młoda kobieta ucieka autokarem do małego miasteczka w Karolinie Północnej. Postanawia zatrzymać się tam na dłużej – znajduje pracę w nadmorskim barze i wynajmuje mały, podniszczony domek w lesie. Chociaż jest podejrzliwa i niechętnie rozmawia z ludźmi, nawiązuje przyjaźń ze sklepikarzem-wdowcem Aleksem i jego dziećmi oraz najbliższą w okolicy sąsiadką. Powoli otwiera się przed nowymi przyjaciółmi, ale nie przestaje jej dręczyć widmo przeszłości. Naprawdę nie trudno się domyślić dalszego ciągu wydarzeń, nawet jeśli nie jest się zaznajomionym z twórczością Sparksa. Reżyser z rzemieślniczą wprawą odmierza kolejne zwroty akcji, z tym że nie ma wystarczająco dobrego materiału, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Udaje mu się za to uzyskać kontrast między błogim schronieniem w nadmorskim miasteczku a zmorami dawnych błędów. Innym atutem okazuje się obsada, ponieważ Julianne Hough i Josh Duhamel jeszcze nie zdążyli się opatrzeć i mają w sobie pożądaną świeżość.
Najbardziej rozczarowuje chyba „wielki" zwrot na końcu filmu, zupełnie niepotrzebny i przesadzony. Mniejszym złem byłoby zrobienie z „Bezpiecznej przystani" złożonego ze schematów, ale mającego ciepły charakter filmu o skomplikowanej miłości. Tymczasem przez napiętrzenie niespodzianek historia okazuje się trudna do przełknięcia. Z pewnością jednak zadowoli wielbicieli książkowego oryginału. Może i dobrze, w końcu to dla nich powstała.
Nicholas Sparks należy do twórców, którzy zwyczajowo zostają zmiażdżeni przez krytykę, ale mają stałe grono czytelników, a w tym wypadku raczej czytelniczek, chętnie sięgających po kolejne romantyczne historie pióra twórcy „Pamiętnika". Popularność pisarza Hollywood przekuwa w finansowe sukcesy filmowe. Większość powieści Sparksa została bowiem przeniesiona na ekran i podobnie jak książki – mocno skrytykowana przez recenzentów. Następna w kolejce jest „Bezpieczna przystań", typowy romans z udziałem nieopatrzonych Julianne Hough i Josha Duhamela.
„Bezpieczną przystań" nakręcił Lasse Hallström, co powinno być dobrą informacją dla fanów Sparksa, ponieważ reżyser podejmował się już zadania przeniesienia innej książki pisarza na ekran. „Wciąż ją kocham" spełniało wymogi gatunku: było dramatycznie, romantycznie i łzawie, a aktorzy, czyli Channing Tatum i Amanda Seyfried, śliczni i stworzeni dla siebie. Z kolei zwolennicy samego Hallströma mogą poczuć się zawiedzeni. Reżyser regularnie pokazuje swoimi filmami, że miewa lepsze i gorsze dni, bo o ile „Bezpieczna przystań" to przyjemne, choć banalne kino i niewątpliwie zdobędzie serca wielu romantyczek, to ma się nijak do „Wbrew regułom", „Kronik portowych", „Czekolady", a nawet ostatnich „Połowu szczęścia w Jemenie" i „Hipnotyzera". W kolejnej ekranizacji Sparksa Hallström robi to, co przychodzi mu najłatwiej: kreuje obraz małomiasteczkowej codzienności i na tym tle buduje przewidywalną historię miłosną z dramatem w tle.
Młoda kobieta ucieka autokarem do małego miasteczka w Karolinie Północnej. Postanawia zatrzymać się tam na dłużej – znajduje pracę w nadmorskim barze i wynajmuje mały, podniszczony domek w lesie. Chociaż jest podejrzliwa i niechętnie rozmawia z ludźmi, nawiązuje przyjaźń ze sklepikarzem-wdowcem Aleksem i jego dziećmi oraz najbliższą w okolicy sąsiadką. Powoli otwiera się przed nowymi przyjaciółmi, ale nie przestaje jej dręczyć widmo przeszłości. Naprawdę nie trudno się domyślić dalszego ciągu wydarzeń, nawet jeśli nie jest się zaznajomionym z twórczością Sparksa. Reżyser z rzemieślniczą wprawą odmierza kolejne zwroty akcji, z tym że nie ma wystarczająco dobrego materiału, żeby osiągnąć zamierzony efekt. Udaje mu się za to uzyskać kontrast między błogim schronieniem w nadmorskim miasteczku a zmorami dawnych błędów. Innym atutem okazuje się obsada, ponieważ Julianne Hough i Josh Duhamel jeszcze nie zdążyli się opatrzeć i mają w sobie pożądaną świeżość.
Najbardziej rozczarowuje chyba „wielki" zwrot na końcu filmu, zupełnie niepotrzebny i przesadzony. Mniejszym złem byłoby zrobienie z „Bezpiecznej przystani" złożonego ze schematów, ale mającego ciepły charakter filmu o skomplikowanej miłości. Tymczasem przez napiętrzenie niespodzianek historia okazuje się trudna do przełknięcia. Z pewnością jednak zadowoli wielbicieli książkowego oryginału. Może i dobrze, w końcu to dla nich powstała.