Nie opuszczaj mnie
Sci-Fi, Melodramat
Opis filmu:
Kathy, Ruth i Tommy uczą się w Hailsham, elitarnej szkole z internatem, idyllicznym miejscu w sercu angielskiej prowincji. Adaptacja wielokrotnie nagradzanej powieści Kazuo Ishiguro (twórcy m.in. "Okruchów dnia") jest idealnie wyważoną mieszanką angielskiego filmu kostiumowego z filmem science fiction (chociaż bez science). Z plejadą gwiazd brytyjskiego kina Carey Mulligan, Keira Knightley, Charlotte Rampling, Sally Hawkins
Sci-Fi, Melodramat
Opis filmu:
Kathy, Ruth i Tommy uczą się w Hailsham, elitarnej szkole z internatem, idyllicznym miejscu w sercu angielskiej prowincji. Adaptacja wielokrotnie nagradzanej powieści Kazuo Ishiguro (twórcy m.in. "Okruchów dnia") jest idealnie wyważoną mieszanką angielskiego filmu kostiumowego z filmem science fiction (chociaż bez science). Z plejadą gwiazd brytyjskiego kina Carey Mulligan, Keira Knightley, Charlotte Rampling, Sally Hawkins
Recenzja
Kolejna po „Okruchach dnia” adaptacja prozy Kazuo Ishiguro, która trafia na ekrany. "Nie opuszczaj mnie" to przerażająca, choć podana na chłodno, antyutopia. W książkowym pierwowzorze, z którym polecałabym się zapoznać przed obejrzeniem filmu, nie od razu domyślamy się, że przedstawione zdarzenia dzieją się w przyszłości. Obraz – siłą rzeczy bardziej dosłowny, już na wstępie zdradza więcej. Wiemy, że wspomnienia, które snuje bohaterka nie dotyczą przeciętnej dziewczynki, uczęszczającej do szkoły z internatem. Hailsham to placówka szczególna. W jej starych murach unosi się nastrój dziwacznego elitaryzmu.
Kathy H. nie ma nazwiska, tylko inicjał, podobnie jak jej najlepsza przyjaciółka Ruth i kumpel Tommy. To jeszcze dzieci, ale być może z racji swojego sieroctwa wyraźnie zbyt poważne, jak na swój wiek. Wszyscy w Hailsham dojrzewają w kompletnej izolacji od prawdziwego świata, przekonywani przez nauczycieli, że mają do spełnienia ważną rolę. W szkole liczy się bycie kreatywnym, najbardziej udane prace zabierane są do tzw. galerii – ale żaden z uczniów nigdy już ich potem nie ogląda. Wychowankowie nie znają pojęcia pieniądza, a zamawiania herbaty uczą się na specjalnych zajęciach. Komu i dlaczego mogłoby zależeć na utrzymaniu tych młodych ludzi na marginesie społeczeństwa?
Po wejściu w dorosłość trójka przyjaciół opuszcza szkołę i zostaje zakwaterowana w wiejskim domku, gdzie wegetuje, czekając aż wybije jej godzina. Kathy zgłasza się na szkolenie jako pierwsza i okazuje się wręcz stworzona do roli opiekunki. To pozwoli jej latami odsuwać od siebie wyrok, co z tego jednak, skoro będzie przez to musiała patrzeć na śmierć swoich bliskich?
Zabierając głos w dyskusji na temat etyki badań genetycznych na ludziach, twórcy „Nie opuszczaj mnie” próbują niejako zdefiniować człowieczeństwo. To, co widzimy w filmie, jest już przecież wykonalne, ale kłóci się z naszymi standardami moralnymi. Reżyser Mark Romanek w ślad za Ishiguro pyta, co jeśli w zamian za ich zaniżenie moglibyśmy rozprawić się z najstraszniejszym koszmarem sytego mieszkańca Zachodu – śmiertelnymi chorobami? Szokujące? Ale przecież historia pełna jest przykładów usankcjonowanego społecznie ludobójstwa - Holokaust, czy przymusowa sterylizacja Tybetańczyków to tylko najbardziej znane z nich. Pozostaje dręczące pytanie: jak to możliwe, by bohaterowie nie buntowali się przeciwko swojemu losowi? Nie licząc jednej nieśmiałej próby Kathy, Tommy i cała reszta idą pod nóż potulnie niczym owieczki. Czy moc indoktrynacji może być tak potężna? A dlaczego dżihadyści wysadzają się w powietrze lub podpalają żywcem?
Mimo że Romanek przesuwa tu nieznacznie akcenty dramaturgiczne, ostatecznie uzyskuje w ten sposób podobny efekt artystyczny, co Ishiguro. „Nie opuszczaj mnie” to niewątpliwie bardzo udana adaptacja literatury. Stylowe zdjęcia i spokojny nurt narracji dobrze odwzorowują elegancję prozy Japończyka. Trafiony w dziesiątkę casting pozwolił z kolei na szczególnie wierne oddanie charakteru postaci. Zachwyca tu zwłaszcza Carey Mulligan – która po raz kolejny udowadnia, że ma wybitny talent w kreowaniu ról jednostek przegranych i wykorzystanych. Nie mniej przejmująco wypada Keira Knightley jako zapalczywa i niezwykle ludzka Ruth.
Romanek unika wykrzykników i efektownych shockerów. Nie epatuje fizjologią, nie wyciska łez. Mimo to po wyjściu z kina jeszcze przez długi czas czuje się jakiś niedookreślony smutek, który jak zimny dreszcz przebiega od stóp do głów. Pytania o cenę i sens ludzkiego życia prześladują jeszcze dłużej. „Nie opuszczaj mnie” to taki film-odtrutka na hałaśliwe filmidła, funkcjonujące jako dodatki do popcornu. Jeśli ktoś ma ochotę zanurzyć się w ten moralny niepokój, zapraszam do kina. Będzie o czym dyskutować.
Kolejna po „Okruchach dnia” adaptacja prozy Kazuo Ishiguro, która trafia na ekrany. "Nie opuszczaj mnie" to przerażająca, choć podana na chłodno, antyutopia. W książkowym pierwowzorze, z którym polecałabym się zapoznać przed obejrzeniem filmu, nie od razu domyślamy się, że przedstawione zdarzenia dzieją się w przyszłości. Obraz – siłą rzeczy bardziej dosłowny, już na wstępie zdradza więcej. Wiemy, że wspomnienia, które snuje bohaterka nie dotyczą przeciętnej dziewczynki, uczęszczającej do szkoły z internatem. Hailsham to placówka szczególna. W jej starych murach unosi się nastrój dziwacznego elitaryzmu.
Kathy H. nie ma nazwiska, tylko inicjał, podobnie jak jej najlepsza przyjaciółka Ruth i kumpel Tommy. To jeszcze dzieci, ale być może z racji swojego sieroctwa wyraźnie zbyt poważne, jak na swój wiek. Wszyscy w Hailsham dojrzewają w kompletnej izolacji od prawdziwego świata, przekonywani przez nauczycieli, że mają do spełnienia ważną rolę. W szkole liczy się bycie kreatywnym, najbardziej udane prace zabierane są do tzw. galerii – ale żaden z uczniów nigdy już ich potem nie ogląda. Wychowankowie nie znają pojęcia pieniądza, a zamawiania herbaty uczą się na specjalnych zajęciach. Komu i dlaczego mogłoby zależeć na utrzymaniu tych młodych ludzi na marginesie społeczeństwa?
Po wejściu w dorosłość trójka przyjaciół opuszcza szkołę i zostaje zakwaterowana w wiejskim domku, gdzie wegetuje, czekając aż wybije jej godzina. Kathy zgłasza się na szkolenie jako pierwsza i okazuje się wręcz stworzona do roli opiekunki. To pozwoli jej latami odsuwać od siebie wyrok, co z tego jednak, skoro będzie przez to musiała patrzeć na śmierć swoich bliskich?
Zabierając głos w dyskusji na temat etyki badań genetycznych na ludziach, twórcy „Nie opuszczaj mnie” próbują niejako zdefiniować człowieczeństwo. To, co widzimy w filmie, jest już przecież wykonalne, ale kłóci się z naszymi standardami moralnymi. Reżyser Mark Romanek w ślad za Ishiguro pyta, co jeśli w zamian za ich zaniżenie moglibyśmy rozprawić się z najstraszniejszym koszmarem sytego mieszkańca Zachodu – śmiertelnymi chorobami? Szokujące? Ale przecież historia pełna jest przykładów usankcjonowanego społecznie ludobójstwa - Holokaust, czy przymusowa sterylizacja Tybetańczyków to tylko najbardziej znane z nich. Pozostaje dręczące pytanie: jak to możliwe, by bohaterowie nie buntowali się przeciwko swojemu losowi? Nie licząc jednej nieśmiałej próby Kathy, Tommy i cała reszta idą pod nóż potulnie niczym owieczki. Czy moc indoktrynacji może być tak potężna? A dlaczego dżihadyści wysadzają się w powietrze lub podpalają żywcem?
Mimo że Romanek przesuwa tu nieznacznie akcenty dramaturgiczne, ostatecznie uzyskuje w ten sposób podobny efekt artystyczny, co Ishiguro. „Nie opuszczaj mnie” to niewątpliwie bardzo udana adaptacja literatury. Stylowe zdjęcia i spokojny nurt narracji dobrze odwzorowują elegancję prozy Japończyka. Trafiony w dziesiątkę casting pozwolił z kolei na szczególnie wierne oddanie charakteru postaci. Zachwyca tu zwłaszcza Carey Mulligan – która po raz kolejny udowadnia, że ma wybitny talent w kreowaniu ról jednostek przegranych i wykorzystanych. Nie mniej przejmująco wypada Keira Knightley jako zapalczywa i niezwykle ludzka Ruth.
Romanek unika wykrzykników i efektownych shockerów. Nie epatuje fizjologią, nie wyciska łez. Mimo to po wyjściu z kina jeszcze przez długi czas czuje się jakiś niedookreślony smutek, który jak zimny dreszcz przebiega od stóp do głów. Pytania o cenę i sens ludzkiego życia prześladują jeszcze dłużej. „Nie opuszczaj mnie” to taki film-odtrutka na hałaśliwe filmidła, funkcjonujące jako dodatki do popcornu. Jeśli ktoś ma ochotę zanurzyć się w ten moralny niepokój, zapraszam do kina. Będzie o czym dyskutować.